Wigilia, Boże Narodzenie, Nowy Rok, Trzech Króli to najbogatszy zespół zwyczajów i obrzędów lasowiackich. Do wieczoru wigilijnego przygotowywano się już od początku grudnia. Dwanaście dni od 13 do 24 grudnia były dniami wróżby meteorologicznej na przyszły rok. Jaka była pogoda w danym dniu, taki miał być chronologicznie miesiąc. W grudniowe wieczory kobiety i chłopy spotykali się po domach. Kobiety zajmowały się robieniem z i słomy ozdób na choinkę: łańcuszków, aniołków, gwiazdek itp.
W dzień Wigilii pierwszą osobą, która przeszła przez podwórko miał być chłop. Wierzono bowiem, że jeżeli pierwsza przejdzie baba to przyniesie ze sobą choroby. Z samego rana gospodarz przynosił snopek zboża do izby i witał domowników słowami: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, na co należało odpowiedzieć: „Na wieki wieków amen, kolęda”. Dzień Wigilii to dzień ścisłego postu, jedynym pożywieniem była gorzka herbata i kromka chleba. Tego dnia nie wolno było się kłócić, starano zachować się spokój w domu. Dzieci miały być posłuszne, jeżeli któreś dostało bicie oznaczało to, że będzie bite przez cały rok. Miał to być dzień pełen pracy, żeby być pracowitym przez cały rok. Dzieci zajmowały się ubieraniem choinki w ręcznie przygotowane ozdobny. Na choince nie brakowało także jabłek, orzechów, pierniczków i woskowych świec. Dziewczynki pomagały przy szykowaniu wigilijnej kolacji. Zgodnie z lasowiacką tradycją, należało przygotować ziemniaki, słomę i siano na czas Bożego Narodzenia (nabieranie ziemniaków w czasie świąt oznaczało, że w przyszłym roku się „nie udadzą”). Kiedy wszystko było przygotowane należało się „pomyć” we wodzie z siankiem, jako symbol narodzin Jezuska na sianku. W drewnianej niecce oprócz sianka z wodą miał być wrzucony pieniążek (żeby się pieniążki trzymały).
Gdy tylko zaświeciła pierwsza gwiazdka rozpoczynała się Wigilia. Wieczerza wigilijna nazywana jest przez Lasowiaków „pośnikiem”. Wigilijny stół musiał być przykryty białym obrusem, a pod nim nie mogło zabraknąć sianka i opłatka. Wieczerzę wigilijną gospodarz rozpoczynał wspólną modlitwą. Po zakończeniu modlitwy przemawiał słowami: „Boże pobłogosław te dary, które będziemy spożywać wspólnie. Kierujmy myśli ku tym, co nie mogą być wśród swoich rodzin” .Po tych słowach gospodarz brał do ręki opłatek i zaczynał składać życzenia zaczynając od gospodyni domu. Spożywanie „pośniku” odbywało się w sposób ceremonialny- w skupieniu i z powagą. Zgodnie ze zwyczajem miało być 12 potraw: barszcz grzybowy, kasza tatarczana, kasza jaglana, kapusta z grochem, krokiety, pierogi z serem, pierogi z kapustą i grzybami, chopcie (postne gołąbki), zupa grochowa, kompot z suszonych owoców, karp, ciasto (sernik, makowiec). Przy stole przestrzegano parzystości osób, musiała być jedna miska wolna, gdyby ktoś przyszedł z podróży. Od stołu odchodzono dopiero wtedy, gdy wszyscy zjedli. Po zakończonym „pośniku” nadchodził czas śpiewania kolęd.
Kolejnym etapem bożonarodzeniowych obrzędów było wróżenie urodzaju. Ze snopka zboża przyniesionego przed kolacją rzucano słomę do belek, ile źdżbła się zatrzymało na belce, tyle miało być w przyszłym roku kop. Gospodarz wychodził do sadu i słomą ze snopka obwiązywał drzewa owocowe, wypowiadając słowa: „zetnę cię, bo nie rodzisz”, a ktoś inny wypowiadał: „nie ścinaj, będę rodzić”. Pomyślność urodzajów wróżono także z zachowania się zwierząt. Po „pośniku” pukano do drzwi stajni i pytano: „będzie dobre lato?”, a gdy koń odezwał się, znaczyło, że będzie. Do krowy wołano: „ne, ne, ne – będzie dobre lato”, a gdy usłyszano odpowiedź: „me, me, me”, oznaczało, że będzie. Do świni zwracano się słowami: „siul, siul, siul – będzie żołodź?”. Odezwanie się zwierzęcia zapowiadało dobry zbiór żołędzi.We wigilię wróżono także sobie. Dziewczyny szły słuchać, z której strony pies szczeka. Wychodziły z kromką chleba: którą pies chwycił za kromkę, to ta miała za mąż wyjść. Z której strony było słychać szczekanie psa, to stamtąd jej kawaler miał przyjść. W czasie powrotu z Pasterki chłopaki wynosiły wrota w pole, bądź też rozrzucały słomę po podwórku.
Dzień Bożego Narodzenia był uroczystym świętem, w którym nie wykonywano żadnych prac, ani się nie odwiedzano wzajemnie.
Drugi dzień świąt, to okres kolędowania. U Lasowiaków zbierało się kilku gospodarzy, którzy ubierali się w płótniaki albo sukmany, za magierki wkładali gałązki jałowca. Na czele szedł Dziad- postać budząca strach, przepasana powrósłem, z twarzą zasłoniętą maską. Dziad stukał do drzwi domów błagając: „Puście nas, ta puście, bo nam bydląteczko umarznie”. Bydląteczkiem był Turoń, z paszczą wyłożoną czerwonym suknem, z rogami. Za Dziadem i Turoniem podążali żołnierze z drewnianymi , oblepionymi papierem szablami. Obok Turonia chodziła kolęda z Herodem. Poprzebierani chłopcy odtwarzali dzieje króla Heroda związane z narodzinami Pana Jezusa. Kolędowanie poczynając od Bożego Narodzenia trwało do Trzech Króli.